Ciepła, życzliwa, zawsze mająca dla nas czas i opowieści. Babcia Irenka. Owdowiała będąc bardzo młodą kobietą i przez całe życie ciężko pracowała, samotnie wychowując dwójkę dzieci. Oszczędzała każdy grosz, ale nosiła się elegancko i z klasą. Nie miała dużej garderoby, ot jakieś pojedyncze sztuki, ale za to jakie! Pamiętam piękną, ciemnozieloną, rozkloszowaną, kwiecistą sukienkę a’la Marylin Monroe, ręcznie malowaną niebieską „łączkę” z jedwabnej krepy czy rudozłotą apaszkę, którą dumnie przechowuję do dziś. Pracowita i niezłomna, odnosząca się do innych z szacunkiem i po partnersku. Wzór do naśladowania w moim dorosłym życiu.
Przez lata próbowałam sprostać wszystkim wyzwaniom rodzinnym i zawodowym. Pracowałam w korporacji, zarządzałam projektami zaangażowanymi społecznie, gromadziłam ludzi z różnych środowisk wokół ważnych dla mnie idei. Odczuwałam wielką satysfakcję z wykonywanej pracy. Odnosiłam sukcesy. Napotkałam jednak trudności, które okazały się nie do pokonania. Nie wytrzymałam morderczego tempa życia. Byłam rozdarta, ale ostatecznie podjęłam decyzję o odejściu z pracy.
Wyjechałam z Warszawy i znalazłam się w Milanówku, miejscu, gdzie blisko 100 lat temu Rodzeństwo Stanisławy i Henryka Witaczków dało początek polskiemu jedwabnictwu. Dostałam propozycję współtworzenia Stowarzyszenia Muzeum Jedwabnictwa. Ta inicjatywa miała doprowadzić do powstania muzeum z prawdziwego zdarzenia, prezentującego dorobek rodziców i dziadków w atrakcyjny dla młodych ludzi sposób. Jestem zapalonym społecznikiem, więc ta idea bardzo mi się spodobała. Przypomniałam sobie opowieści mojej Babci Irenki i to jaka była dumna, kiedy pokazywała mi swoje jedwabne sukienki i apaszki. Ręcznie malowany, gładki i delikatnie połyskujący jedwab symbolizował wtedy wyjątkowe dobro luksusowe. W dobie pustych półek sklepowych i szarzyzny wokół, budził zachwyt chyba w każdym zakątku Polski, był oknem na świat…
Jako wolontariuszka i wiceprezes zarządu Stowarzyszenia przez kilka lat razem z grupą miłośników jedwabiu i jego historii dbaliśmy o utrwalenie naszego lokalnego dziedzictwa – ręcznego malowania na jedwabiu. Organizowaliśmy pokazy, warsztaty, wykłady, wystawy. Zbieraliśmy głosy poparcia dla idei utworzenia Muzeum Jedwabnictwa w Milanówku.
Niestety po kilku latach usilnych starań okazało się, że nasze marzenie o jego budowie nie może być zrealizowane. Poczułam pustkę, zawód i bezsilność, ale nie chciałam rezygnować. Postanowiłam spróbować swoich sił. Z pomocą przyjaciół pozyskałam środki unijne na uruchomienie sprzedaży internetowej rękodzieła z jedwabiu, na wsparcie jego rozwoju i tym samym zachowanie od zapomnienia lokalnego rzemiosła.
Nasza firma oferuje ręcznie malowane jedwabie wykonane w oparciu o tradycyjne techniki wypracowane w Milanówku na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Ale apaszka czy szal Silkadore to znacznie więcej niż kupon ładnego jedwabiu wykonanego tradycyjną metodą, to również profesjonalne nowoczesne i atrakcyjne wzornictwo. To piękna, jedyna w swoim rodzaju ozdoba, którą można podarować sobie lub najbliższym.
Mam nadzieję, że moja ukochana Babcia Irenka – miłośniczka robótek ręcznych i jedwabnych kreacji, dobry i oddany ludziom człowiek, byłaby ze mnie dumna.
Chciałabym móc kiedyś przekazać owoce swojej pasji i zaangażowania moim dzieciom. I chciałabym, aby one z kolei przekazały je następnym pokoleniom…